Mike i Olivia od zawsze się nienawidzą. Kiedy byli dziećmi, bez przerwy sobie dokuczali. Ich kontakt się urwał, kiedy Olivia wyjechała do szkoły z internatem. Teraz jednak wróciła. Mike nie poznaje na ulicy dziewczyny, której nie lubił przez niemal całe swoje życie. Olivia nie ma już aparatu na zębach ani denerwujących warkoczyków.
Olivia też go nie rozpoznaje, i kiedy dowiaduje się, że chłopak, który ją zaczepił na ulicy to właśnie Mike, cała niechęć wobec niego powraca ze zdwojoną siłą. On teraz ma już dziewiętnaście lat i jest seksowny jak diabli, ale to nie zmienia faktu, że ona go nienawidzi. Nic się nie zmieniło. A przynajmniej nie dla Olivii. Szkoda, że Mike postanawia testować jej cierpliwość.
Dwoje odwiecznych wrogów, którzy znaleźli się w niezwykle zaskakującej sytuacji – muszą ze sobą zamieszkać pod jednym dachem.
To oczywiście oznacza wojnę i… może coś jeszcze.
Bad boys go to hell zdecydowanie najbardziej polubiłam za humor, jaki w tej książce panował. Praktycznie od pierwszych stron na mojej twarzy gościł uśmiech. Co prawda niektóre sceny i zachowanie bohaterów były przekomiczne, ale większość była po prostu zabawna.